Pamiętam, jak jakiś czas temu podczas rozmowy z przyjaciółkami poruszyłyśmy temat adoracji Najświętszego Sakramentu. Wszystkie przyznałyśmy, że są dni, kiedy mamy trudność z tym, aby w ciszy i skupieniu spędzić ten czas dłużej niż kilka minut. Myślę, że wynika to z wielu rozproszeń, które do nas przychodzą i zamiast skoncentrować się na miejscu, w którym właśnie jesteśmy, na tym, aby Bogu oddawać chwałę modlitwą serca, to myślami odbiegamy zupełnie gdzieś indziej. Abp Grzegorz Ryś podczas swojej konferencji na zeszłorocznym spotkaniu dla młodzieży w Gostyniu, powiedział, że "adoracja jest takim momentem, kiedy przychodzimy na Niego patrzeć, ale też pozwolić na to, by to On popatrzył na nas" . Można nie mówić nic. Można milczeć i trwać. Towarzyszyć. I to naprawdę wystarczy, bo adoracja jest jedyną w swym rodzaju modlitwą obecności. Można oddać Bogu wszelkie swoje troski, zmartwienia poprzez prośby i podziękowania. A można także wyciszyć swoje serce przez konkretną modlitwę, kt
"Abp Fulton Sheen, od momentu przyjęcia święceń kapłańskich codziennie odprawiał Godzinę Świętą przed Najświętszym Sakramentem. Godzina Święta nadawała poczucie sensu jego życiu, by ostatecznie uświęcić moment jego śmierci – podczas jej odprawiania odszedł do Domu Ojca" - takie słowa możemy przeczytać w blurbie zachęcającym do sięgnięcia po najnowszą publikację od Wydawnictwa Esprit, Godzina Święta , której autorem jest abp Fulton Sheen. Na stronie Sióstr Bernardynek przeczytałam pytanie zadane w nawiązaniu do tego nabożeństwa właśnie, które zatrzymało mnie na dłużej. Mianowicie: "Czy dusza chrześcijańska znajdzie odpowiedniejszy sposób do uświęcania się niż rozmyślanie przez godzinę w każdym tygodniu o konającym Sercu Pana Jezusa, dzielenie Jego uczuć i boleści, płakanie razem z Nim, uniżanie się i upokarzanie z Nim przed Bożym Majestatem i przebłaganie sprawiedliwości Ojca Niebieskiego?". Myślę, że przygotowanymi rozważaniami na czas Godziny Świętej, abp Fulton Sh
Ostatnio, gdy na moim Instagramie dodałam okienko z możliwością zadawania pytań, otrzymałam kilka takich, które dotyczą duchowości karmelitańskiej. Skąd wziął się w ogóle u mnie ten temat? Dlaczego akurat Karmel stał się tak bliski mojemu sercu i oczywiście - o co chodzi z poniedziałkowym cyklem wpisów, który współtworzę z Magdaleną pod hashtagiem: #DobreSłowoKarmelu? Napiszę zatem kilka słów na ten temat - nieprzypadkowo tu, na blogu. Już od dłuższego czasu chodziło mi po głowie, aby na stronie również prowadzić taką kategorię wpisów, która będzie odnosić się do duchowości karmelitańskiej. Zwykle tego typu treści pojawiają się tylko na Instagramie, ale po kilku miesiącach tworzenia ich, wizytach w różnych klasztorach karmelitańskich, zapoznaniu się także z wieloma Świętymi Karmelu, ale przede wszystkim też za namową mego Męża, by w jakiś pomysłowy sposób wykorzystać zgromadzony materiał z podróży do Hiszpanii... i za sprawą pewnej książki, postanowiłam te moje rozmyślania w końcu wpr
Pierwszą biblijną postacią, której w Piśmie Świętym poświęcono wiele miejsca jest Abraham. Ukazana w Księdze Rodzaju jego historia - od opuszczenia z bliskimi rodzinnej miejscowości Ur, przez wędrówki po Bliskim Wschodzie w poszukiwaniu nowej ojczyzny, aż do ślubu z Sarą i narodzin ich upragnionego, wymodlonego syna - pokazuje, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Doświadczenia Abrahama nie są łatwe. Spotyka go wiele trudności, przeciwności, które może pokonać jedynie oddając całe swoje życie w ręce Boga i wypełniając wszystkie Jego polecenia. Dzięki wierze, zaufaniu i przede wszystkim posłuszeństwu stał się ojcem wielu narodów, a w szczególności Narodu Wybranego, z którego narodził się Zbawiciel. Czy to nie cud, że z osoby tęskno wyczekującej za choć jednym potomkiem, staje się ojcem narodów? O drodze, jaką przeszedł w kontekście nie tylko pieszej wędrówki, ale też duchowego wzrostu, w ujmujący sposób pisze w swojej najnowszej książce, Abraham , ks. Arkadiusz Paśnik.