14 lut 2023

#SŁOWOZMAŁYMIKOBIETKAMI - ROZDZIAŁ V: SĄSIEDZI

Pewnego zimowego popołudnia Jo postanowiła, że trochę potrenuje na podwórku, odśnieżając ścieżki. W przeciwieństwie do sióstr, które wolały ten czas spędzić w domu, ubrała się ciepło i z nadzieją na nowe przygody - poszła ich poszukać. Ogród oddzielał domy Marchów i pana Laurenc'a. Będąc na podwórku i przyglądając się pięknemu domowi sąsiadów, Jo pomyślała, że mimo wszystkich wygód i luksusów, jakie posiadają, budynek ten robił wrażenie opuszczonego i martwego. Ot, przepych, którym nikt nie potrafił się cieszyć. Kolejny raz zapragnęła bliżej poznać Lauriego, którego właśnie dostrzegła w oknie. Och, ten chłopak naprawdę potrzebował więcej rozrywek! Spotkań z rówieśnikami, rozmów, zabaw. Niewiele myśląc rzuciła śnieżką w okno, w którym widziała jego zasmuconą twarz. Nagle młody Laurence, widząc Jo, roześmiał się pogodnie, jakby wiedział, że coś milszego może go jeszcze dziś spotkać niż obserwowanie sąsiadów zza szyby!


Po krótkiej wymianie zdań, młodzi sąsiedzi ustalili, że Jo odwiedzi Lauriego. Ten poszedł przygotować się do wizyty i sprzątnąć pokój, by w ten sposób wyrazić swój szacunek dla gościa. Niebawem pokojówka zapowiedziała "jakąś panienkę".

Jo nie przyszła do kolegi z pustą ręką. Obdarowała go upominkami od sióstr, co było bardzo miłym gestem. Dodatkowo, dla rozrywki, przyniosła trzy kociaki Beth, które na pewno poprawią mu humor. Niezwykłe w tym spotkaniu sąsiadów było to, jak swobodnie się przy sobie czują - prowadzą rozmowy, zabawne opowieści, anegdoty. W pewnym momencie dziewczyna postanawia pomóc chłopakowi w sprzątaniu pokoju i w kilka minut zmienia pare drobiazgów tak, że pomieszczenie wygląda o wiele korzystniej. Laurence jest bardzo zadowolony, nazywa Jo "miłą", a teraz sam chce w jakiś sposób ją zabawić. 

W rozmowie wychodzi, że chłopak przygląda się ich domowi bardzo często - wie, która siostra jak ma na imię i przyznaje, że często patrzy w ich okno z kwiatami, gdzie zapominają zaciągnąć story. Widzi wtedy jak dziewczynki siadają z mamą, w tle pali się ogień w kominku, toczą się rozmowy. Bardzo tęskni za swoją mamą, której już nie ma. Wrażliwe serce Jo zostało do głębi poroszune, bo odpowiedziała przyjacielowi, że już nigdy nie zasłonią okna, by mógł patrzeć na ten miły widok ile będzie chciał. Widać jak bardzo chciała się podzielić dobrem, ciepłem, domową miłością, by mógł odczuć chociaż troszkę to, co ona ma na co dzień przy kochającej mamisi. Zaproponowała także, by ich odwiedzał. Jo była dobrym materiałem na przyjaciela.

"Wierny przyjaciel - to mocne oparcie,
kto takie znalazł - skarb znalazł"
(Syr 6,14)

"Wierny w najdrobniejszym i w wielkim jest wierny"
(Łk 16,10)

"On jest ojcem dla sierot, dla wdów sędzią, On - Bóg w swoim świętym miejscu"
(Ps 68,6)


Laurie z Jo rozmawiają dalej o jego codzienności. Chłopak opowiada o swoim dziadku, który kocha bardzo książki i jego zdaniem - nic poza nimi go nie obchodzi. Przyznaje, że rzadko wychodzi z domu, na co sąsiadka doradziła mu, by starał się jak najwięcej spotykać z innymi ludźmi - spędzać czas z innymi rówieśnikami - wtedy nieśmiałość sama przejdzie. Później opoiwadali sobie zabawne historie - Laurie dostawał wręcz ataku śmiechu, był bardzo pogodny, aż pokojówka nie mogła uwierzyć i zerkała przez drzwi do pokoju.

Okazało się, że przyjaciele mają wiele wspólnych pasji, przede wszystkim czytanie książek. Chłopiec zaprosił ją więc, by zobaczyła ich domową bibliotekę. A było ich naprawdę sporo! Gabloty, posągi, całe rzędy książek, obrazy, fotele, stoliki... prawdziwy raj dla mola książkowego! Zwróciła się do Laurence stwierdzając, że jest chyba najszczęśliwyszym chłopcem na świecie, na co ten odpowiedział:

"Człowiek nie może żyć samymi książkami".

Choć sama także cieszę się na dobrą lekturę, to przyznaję Lauriemu rację. Książki są wspaniałą dla nas odskocznią, rozrywką. Ubogacają naszą codzienność, wiedzę, wyobraźnię, duchowość - ale to wszystko będzie niczym, jeśli w prawdziwym życiu nie będziemy mieć przy sobie kochających ludzi, nie będziemy żyć mądrością, którą czerpiemy właśnie z tych książek.

"Kto mądry i uczony wśród was? Niech w dobrym postępowaniu okaże swoje uczynki spełniane ze słodyczą mądrości"
(Jk 3,17)


Gdy przyjaciele przebywali w bibliotece rozległ się dzwonek. Laurie musiał na chwilkę opuścić swoją towarzyszkę i udał się na wizytę lekarską. Jo rozglądała się po pomieszczeniu, oglądając książki, figurki, obrazy. Na jednym z nich był starszy dżentelmen, jak się domyśliła, dziadek, "stary Laurence". Krążą o nim różne opinie - że jest surowy, dziwny, małomówny. Jednak dziewczynka sotrzegła w jego wyrazie oczu pewną łagodność. Poczuła, że nie powinna się go bać. Wygląda na nieco srogiego, ale go nawet lubi - choć nie jest tak przystojny jak jej dziadek.

Nagle za plecami usłyszała słowa "serdeczne dzięki". Okazało się, że dziadek Lauriego stał za nią! Jo zestresowała się tą sytuacją, ale dziadek poprowadził rozmowę w ten sposób, że wszystkie jej obawy zniknęły. Okazał się być miłym panem, dobrze wspominającym jej dziadka. Gdy Młody Laurence wrócił, zaskoczył go bardzo ten widok. Mało tego - starszy Laurence zaprosił nawet Jo na herbatę. Podczas podwieczorku dziadek niewiele mówił, słuchał tylko trajkoczących młodych ludzi. Pomyślał wtedy, widząc ile radości sprawia do wnukowi, że rzeczywiście jest on samotny. A wiemy przecież, że...

"Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam. Stwórzmy mu zatem pomocnika, by był przy nim"
(Rdz 2,18)

Może właśnie dlatego Jo pojawiła się w życiu Laurenca?

Młody chłopak pokazał jeszcze Jo oranżerię, w której było wiele pięknych kwiatów. Zerwał więc kilka z nich i zrobił mały bukiecik, po czym wręczył przyjaciółce. Była dla niego niczym doktor, który leczy jego duszę - smutki, zmartwienia, samotność.

"Jak róża rosnąca nad pełnym wody potokiem. Jak Liban woń rozsiewajcie i rozkwitajcie jak lilia, kwiatem" (Syr 39,14)

"Czcij lekarza czcią1 należną z powodu jego posług, albowiem i jego stworzył Pan.
 Od Najwyższego pochodzi uzdrowienie,i od Króla dar się otrzymuje"
(Syr 38,1-2)



Na prośbę Jo, Laurence zagrał jeszcze na pianinie. Pokaz muzycznego telantu nie trwał jednak długo, bo dziadek przerwał już to spotkanie. Sąsiadka wróciła do domu, rozmyślając czy to z jej winy stary Laurence tak nagle zmienił swoje zachowanie. Pani March wytłumaczyła córce, że prawdopodobnie to przez wspomnienia - matka Lauriego także pięknie grała na fortepianie.

Jo opowiedziała o wizycie u swojego przyjaciela, a siostry już planowały zaprosić go do ich domu. Na koniec zaśmiały się jeszcze, że Josephine nie potrafi rozpoznać komplementu - ten bukiet kwiatów, nazwanie jej lekarzem... Same także zapragnęły odwiedzić sąsiadów w pełnym składzie. Beth wspomniała także o ich "wędrówce pielgrzyma":

"Wydostałyśmy się już z Bagna i przeszłyśmy przez Ciasną Bramę dzięki postanowieniu, że będziemy dobre, wspięłyśmy się na strome Wzgórze Trudów... Może ten dom pełen ślicznych rzeczy będzie naszym Pałacem Pięknym?" (s. 115)

"Tak wszystko ludziom czyńcie, jak chcielibyście, aby wam czynili. Bo to jest właśnie Prawo i Prorocy. Wchodźcie przez ciasną bramę, bo przestronna brama i szeroka ta drgoa, która wiedzie do zguby, a wielu jest tych przez nią wchodzą. Jakże ciasna brama i wąska droga wiodąca do życia! Nieliczni są ci, którzy ją znajdują!"
(Mt 7,12-14)



* * *

W tym rozdziale widzimy wyraźnie jak ważna w naszym życiu jest obecność drugiego człowieka. Jak samotność jest przykra, smutna, przygnębiająca. Nic nie jest w stanie nam wynagrodzić rozmowy z bliskimi, przytulenia, wspólnego czasu razem - ani książki, ani piękny dom, ani także inne luksusowe dodatki. Mamy wychodzić do ludzi! 

W moim Boskim Bullet Booku napisałam w felietonie Nie jest dobrze, by człowiek był sam, takie słowa:

"Bóg stworzył nas dla ludzi, dlatego tak ważne jest, abyśmy pamiętali o innych i każdego dnia czuli wdzięczność za rodzinę, przyjaciół, bliskich. Nie jest dobrze, kiedy człowiek zazna uczucia osamotnienia, zmierzy się z lękiem, jaki niesie za sobą samotność. A przecież tak wiele osób na świecie nie ma rodziny, nikogo, kto mógłby ich odwiedzić i pomóc w podstawowych potrzebach życia" (s. 105).

Szczególnie dzisiaj, 14 lutego, kiedy z każdej strony słyszymy o Walentynkach, święcie zakochanych, święcie miłości, warto pamiętać o tych, którzy na co dzień tego nie doświadczają. Zostawiam zatem stronę z mojej książki z modlitwą do św. Józefa, Opiekuna osób samotnych, by wesprzeć ich modlitewnie:



Błogosławię, jeśli doczytaliście do końca! ♥

Tak wszystko ludziom czyńcie, jak chcielibyście, aby wam czynili"
(Mt 7,12)


0 komentarzy

Prześlij komentarz

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.