1 lut 2024

#ALLBOOKSCOUNT: CZYTELNICZE PODSUMOWANIE STYCZNIA 2024

W ostatnim czasie otworzyłam się na przyswajanie treści nie tylko w formie papierowych książek, które oczywiście są najbliższe mojemu czytelniczemu sercu, ale także wkręciłam się w dostępne do czytania/słuchania opcje elektroniczne. Odkąd przeprosiłam się z czytnikiem, na co też z pewnością miała wpływ wymiana sprzętu na naprawdę godny polecenia model (dziękuję Gwiazdko!), czytanie ebooków czy też słuchanie audiobooków, sprawia mi ogromną frajdę. A już najbardziej ta szybka dostępność książek, które w kilka minut mogą znaleźć się na wirtualnej półce oraz lekkość czytnika czy też telefonu, mieszczących się w torebce, a więc, często wędrujących wszędzie razem ze mną. O ile z opcją czytania ebooków miałam już wcześniejsze doświadczenie, to audiobooki są jednak czymś zupełnie nowym dla mnie, bo mam chyba dość mocno wymagające "ucho", czułe na barwę głosu lektora. Jeśli coś mi nie pasuje - nie mam skrupułów i nie słucham. Tak samo mam z filmami. Jeśli podkład głosowy mi nie pasuje, nie oglądam. I chociaż styczeń był mocno chorobowy, co osłabiło wszystkich domowników, to i tak cieszę się, że między tymi naszymi przygodami znalazłam czas, by przyswoić kilka publikacji, w różnej formie właśnie. Pomyślałam, że dobrym pomysłe będzie tworzenie krótkich podsumowań czytelniczych po każdym miesiącu - i nie, zupełnie nie chodzi mi tutaj o liczby, a spojrzenie do tyłu, z jakimi historiami, postaciami, autorami, udało mi się spędzić czas. Zatem #AllBooksCount - bo liczą się wszystkie książki!


To, co zachwyciło mnie bardzo w minionym miesiącu to zdecydowanie otwartość na nowe doświadczenie, jakim jest słuchanie audiobooków. Pozwoliło mi to spędzić czas z ciekawymi historiami nawet podczas choroby, gdy nie miałam siły trzymać w ręce ani książki, ani nawet lekkiego czytnika. Ze słuchawką w uchu poznałam piękną historię ukochanej autorki Denise Hunter, ale nie tylko. Podczas spacerów, prasowania czy długiej trasy w samochodzie, zdecydowałam się na kolejne książki dostępne w takiej formie. To był bardzo dobry czas i akurat te wybrane tytuły trafiły mi się z całkiem miłą barwą głosu lektora, pasującą do opowieści. 

W styczniu nie zabrakło oczywiście książek papierowych. Na moim Instagramie wspominałam o czytelniczej akcji #CzytamyCoMamy, mającej na celu przepatrzenie naszych domowych regałów i sięganie po pozycje, które od dawna zalegają nam w biblioteczkach. Niestety, często otaczamy się jedynie nowościami, zapominając o tym, co czeka od jakiegoś czasu w kolejce do przeczytania. W tym roku chciałabym zwracać szczególną uwagę na takie #ZapomnianeKsiążki, bo przecież sięgając każdego miesiąca chociaż po jedną taką publikację, uda nam się uratować od ponownego nieprzeczytania co najmniej dwanaście lektur. To naprawdę sporo!


Zatem, książka, którą rozpoczęłam ten czytelniczy rok jest właśnie taką odkładaną na później lekturą, bo już rok temu dostałam ją w prezencie świątecznym. Czytany już lata temu Hobbit. Czyli tam i z powrotem, J.R.R. Tolkiena, doczekał się ponownej uwagi. Bookstagrammerzy nazywają to pięknie "reread". 

Chciałabym na temat tej książki więcej napisać na blogu, zwracając bardziej szczegółowo uwagę na wątki, które szczególnie mnie poruszyły, zaciekawiły, zaintrygowały, ale też - nudziły. Niestety w styczniu nie zdążyłam z odrębnym wpisem, więc pozwolę sobie na taki w kolejnym miesiącu. Moja wyobraźnia jest natomiast mocno nakarmiona. To było ciekawe doświadczenie móc przenieść się do cudownych, ale też momentami dość niebezpiecznych krain i przygód krasnoludów, goblinów, elfów i oczywiście hobbita, by potem wrócić do "pewnej nory" pod pagórkiem. Na pewno jest to książka legendarna, wprowadzająca w ten stworzony przez Tolkiena niezwykły świat, do którego z pewnością chciałabym zaglądnąć głębiej. 

Kolejną publikacją, która absolutnie zachwyciła mnie i urzekła jest powieść Magdaleny Witkiewicz, Czereśnie zawsze muszą być dwie

Historia wielowątkowa, tocząca się w różnym czasie, opowiadająca o miłości, przyjaźni, rodzinnych więzach, rozczarowaniach, ale też nadziejach. Tajemnice skrywane za ścianami starego domu wciąż są żywe, bo nadal nieodkryte. Czy bohaterka, Zofia Krasnopolska, będzie miała w sobie na tyle odwagi, by stawić czoła przeszłości? I oby choć jedna historia miłosna, tocząca się za murami starej willi miała piękne zakończenie!

Książce tej poświęciłam cały wpis i możecie więcej poczytać o niej TUTAJ


Jeśli chodzi o ebooki, prawdę mówiąc jest więcej tych ściągniętych na półkę pozycji, ale napiszę tylko o tych, które w pełni udało mi się przeczytać. 

Na książkę Tysiąc pocałunków, Tillie Cole, trafiłam przeglądając komentarze czytelników, pod którymś z wpisów z podsumowaniem TOP książek za rok 2023. Jedna z komentujących kobiet napisała, że uroniła niejedną łzę, czytając tę powieść i jakoś tak - ściągnęłam ją na czytnik.

Nie czytałam o niej nic więcej, nawet blurba, zatem nie miałam w głowie nawet najmniejszego zarysu, ani też oczekiwań, o czym będzie ta opowieść.

Ta wzruszająca historia opowiada o miłości między Poppy i Rune'em, która zaczyna się, gdy mieli zaledwie pięć lat. W takim też okresie życia Poppy żegna ukochaną babcię, która przed śmiercią podarowuje jej słoik z różowymi karteczkami w kształcie serc, na których ma zapisywać wyjątkowe pocałunki z miłością swojego życia. Zupełnie, jak robiła to ona przez wiele lat ze swoim mężem, ze swoją bratnią duszą. I tak, jesteśmy świadkami, jak znajomość z dzieciństwa przeradza się w poważne uczucie. Dwoje młodych ludzi, o pięknych talentach, spędzających ze sobą każdą chwilę - nagle musi być rozdzielone z powodu przeprowadzki chłopaka. Obiecują sobie kontakt mimo dzielących ich wielu kilometrów, jednak Poppymin nagle przestaje odpowiadać na wiadomości. Rune nie potrafi poradzić sobie z tą stratą, a gdy wraca do miasta po dwóch latach - jego serce ponownie musi zmierzyć się z bolesną prawdą.

W książce przytoczona została też wzruszająca historia, którą pewnie większość z Was zna. Pamiętacie obraz Jezusa, który niesie nas na rękach i na piasku widać jedne ślady stóp?

"Każdy z nas ma kogoś, kto niesie go w trudnych chwilach przez wydarzenia, od których nie sposób się uwolnić. Bez względu na to, czy chodzi o Boga, o ukochaną osobę lub o Stwórcę i człowieka razem, kiedy czujemy, że nie możemy iść dalej zawsze jest ktoś, kto nam pomaga... kto nas niesie".

"Pan podtrzymuje tych, którzy upadają, i podnosi wszystkich poniżonych"
(Ps 145,14)

Książka porusza serce. Pełna emocji, nadziei, pocieszenia, wzlotów, upadków słabości ale i dobrego słowa. Niby w połowie nieco przewidywalna, a jednak nie mogłam się oderwać.

"(...) dzięki niej będziemy pamiętać, że nie warto tracić ani sekundy. Trzeba żyć z całych sił i jeszcze mocniej kochać".

Dawno tak nie płakałam podczas czytania!

Topniejące serce, Joanny Tekieli, to w moim odczuciu, przyznam, lekkie rozczarowanie. Nastawiałam się na powieść w świątecznym, zimowym klimacie, którą pochłonę w jeden dzień, a ostatecznie jakoś powoli dobrnęłam do końca, czując jakiś mętlik w głowie, bo nie do końca zrozumiałam "co autorka chciała przekazać". Ani tam za bardzo świątecznego ducha, ani też opowieści okołoświątecznej. Niestety, nie umiałam chyba do końca pojąć pomysłu na fabułę. 

Samodzielnie wychowująca trzy córeczki mama, która jest bardzo zaradna i pracowita, pewnego dnia ratuje życie jak się okazuje, majętnemu właścicielowi ogromnego hotelu. W ramach podziękowania, nawet nie on, a jego brat, wysyła jej zaproszenie na dwutygodniowy pobyt właśnie w tym luksusowym miejscu. I wszystko byłoby fajnie, ale ten wątek zupełnie nie był jakoś w książce rozwinięty. Oczekiwałam, że może znajdzie tam nową pracę, a może nawet miłość życia? Poznajemy nawet historię życia właścicieli, która opisana została, zwracając uwagę na kilka pokoleń wstecz, ale mimo wszystko nie wemy, jak dalej potoczyły się ich losy. Odebrałam to trochę jako porzucony wątek. Rozwinięta natomiast od połowy książki była historia związana z rodzicami Mai, która jakoś nie do końca też mnie wciągnęła. Autorka porusza temat rasizmu, wykluczenia, co na pewno daje do myślenia i skłania do refleksji.

Proszę jednak nie sugrować się jakoś ostatecznie moimi odczuciami, bo książka na lubimyczytać.pl ma dość dobre opinie, zatem, każdy czytelnik niech oceni wedle własnych gustów. Wszak, gust czytelniczy jest sprawą indywidualną, bardzo osobistą, i każdy ma prawo do własnych preferencji. 



Ostatnie zlecenie Piotra Adamowicza słuchałam już drugi raz od momentu premiery, która miała miejsce końcem października. Powieść sensacyjna o agencie specjalnym Feliksie Nero, który przez cały czas zaskakuje nie tylko ciętym językiem, ale też odwagą i sprytem!

Jest to debiut autora, sądzę, że bardzo udany. Barwny język, humor - wyszukany, fantazyjny, złożony, doskonale wykorzystany w licznych porównaniach, które dodają smaczku. Akcja - czytelna, trzyma w napięciu, momentami prawdziwie zaskakująca! Zakończenie - otwarte, dające furtkę, by dopisać kolejną część historii... i mówiąc szczerze, na to liczę, bo w mojej głowie tworzy się kilka wersji tego, co mogło być dalej. Ale to oczywiście moje romantyczne zapędy, które nawet w kryminałach doszukują się ckliwego "i żyli długo i szczęśliwie". Ale czy tak będzie? Serdecznie polecam!

Denise Hunter przyszła do mnie z kolejną powieścią w czasie choroby - to chyba już jakaś tradycja, że pióro autorki towarzyszy mi w trudach codzienności! 

Jak płatki śniegu to powieść smaczna, klimatyczna, ujmująca jak zawsze ciekawymi wątkami, w tym nawet kryminalnym. Wyobrażam sobie, że mając tę publikację w wersji ebooka czy papierowej - przeczytałabym ją na jednym wdechu. Korzystając z audiobooka, poświęciłam na jej odsłuchanie cały dzień, nie mogąc oderwać się od historii bohaterki, skrywającej wiele tajemnic. 

Eden Martelli ucieka z sideł śmierci razem ze swoim oniemiałym synkiem. Pięciolatek był świadkiem zdarzenia, które wprost odjęło mu mowę. Tylko on widział dokładnie, co się wydarzyło, a chroniąca go mama robi wszystko, by niebezpieczni ludzie, którzy chcą ich namierzyć, przestali ich w końcu dręczyć. Błądząc zimą, małymi, wiejskimi drogami, zmuszeni są poszukać lokum na dłużej, bo niestety samóchód odmawia im posłuszeństwa. Bez pracy, pieniędzy i perspektyw, Eden nie ma żadnego pomysłu na przetrwanie Bożego Narodzenia w Summer Harbour.

Jakimś cudem trafia do bardzo pomocnego, choć nieco zamkniętego, Beau, który widzi w niej poniekąd odpowiedź na swoje modlitwy. Sam także potrzebuje wsparcia w postaci opiekunki dla ciotki, która właśnie wyszła ze szpitala. I tak, Eden i jej syn zyskują ciepły kąt... ale też szansę na prawdziwie nowe życie. Ale, żeby to miało miejsce, jeszcze wiele spraw musi się wyjaśnić...

* * *

W styczniu moje czytelnicze serce oddało się prawie całkowicie lekturze powieści obyczajowych. Taki czas był mi bardzo potrzeby by zresetować głowę przed kolejnym miesiącem, który obfitować już będzie w kilka publikacji duchowych. Między wyżej wymienionymi publikacjami zaczęłam także czytać inne książki, m.in. Hewel, Staroświecka dziewczyna czy Gotowe na zmiany. Jednak ze względu głównie na "zbyt krótką dobę", książki te wciąż są w trakcie lektury i prawdopodobnie będą na liście przeczytanych książek w lutym.

A Wy co ciekawego przeczytaliście w styczniu?

1 komentarzy

  1. Piękny miesiąc. U mnie niestety tylko 2 pozycje. Choroba, problemy - odbiło się niestety na czytaniu. Ale w lutym nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.