12 lut 2024

TWIERDZA WEWNĘTRZNA: PROLOG, CZYLI BRAMA DO ZAMKU

W ostatnim czasie ponownie rozpoczęłam lekturę Twierdzy wewnętrznej, św. Teresy od Jezusa. To, co szczególnie zachwyca mnie w tym niezwykłym dziele to przede wszystkim cel, w którym zostało ono spisane. Św. Teresa pragnęła, by każdy, kto zanurzy się w tajemnice zamku wewnętrznego duszy zapragnął zrozumieć to, co w nim się dzieje, ale też to, co dzieje się wokół niego. Próba nasłuchiwania siebie, zwłaszcza w dzisiejszym świecie, gdy wszystko do nas krzyczy, może wydawać się abstrakcyjna, niedzisiejsza. Może nawet niemożliwa? I nie, nie chodzi tu zupełnie o ucieczkę przed światem, w którym przecież musimy jakoś żyć, a właśnie próbę zrozumienia go bardziej. I wcale nie chodzi też o "jakieś: życie, ale takie najlepsze z możliwych, bo z Bogiem. By otworzyć się na Niego w Jezusie Chrystusie. Okres Wielkiego Postu jest czasem, który wyjątkowo też może nas do tego zmobilizować. Stąd pomysł, by przez najbliższy czas pojawiały się wpisy w odniesieniu do Twerdzy wewnętrznej tej wielkiej karmelitańskiej świętej, Doktor Kościoła.


Ciekawe, dające do myślenia jest to, że św. Teresa z Avila, chcąc ukazać coś z tajemnicy duszy, odwołuje się do zamku w trzech różnych aspektach, podejściach. Mianowicie:

1. Podejście jubilerskie - odwołując się do duszy jako klejnotu, diamentu lub bardzo przezroczystego kryształu;

2. Podejście architektoniczne - dusza ludzka to zamek, w którym jest wiele komnat, mieszkań ale to także mur, który go otacza, czyli ciało;

3. Podejście socjologiczne - Teresa, ukazując życie wewnątrz zamku, odwołuje się także do relacji z tym, co na zewnątrz, nawiązując do świata zwierzęcego.



Okoliczności powstania

Dokładny tytuł dzieła brzmi: Moradas del castillo interior i ukazuje się, zaraz po Księdze mojego życia i Drodze doskonałości, po uprzednim przygotowaniu przez Luisa de Leon w Salamance w 1588 roku. Sam pomysł narodził się w Toledo, dokładnie 28 maja 1577 roku. Tam, Teresa, rozmawia z o. Hieronimem Gracianem, poruszając dość złożone kwestie związane z jej duchowym życiem. Był to czas, gdy Księga życia trafiła w ręce Inkwizycji. Rozmówca rzuca zatem propozycję, by zaczęła pisać kolejną książkę, zbierając w niej resztę wspomnień, uwag, myśli. Krótko po tym, 2 czerwca 1577 roku, zabiera się do pracy pomimo zdrowotnych problemów. Tylko raz przerwała pisanie na kilka tygodni, by powrócić do pisania, dopisując kolejne rozdziały, zamykające dzieło. Kończy pisac 29 listopada tego samego roku. 

O. Hieronim zabrał rękopis na przechowanie. Za jakiś czas trafia on do klasztoru karmelitanek w Sewilli. Tam, Anna od Jezusa, wypożycza tekst Luisowi de Leon, by mógł wydać go w 1588 roku, po czym manuskrypt znów trafia do Sewilli. Niestety, tekstowi wydrukowanemy przez Louisa de Loeon daleko jest do doskonałości. Ocenzurował on rozdział, w którym Teresa chwali Ignacego Loyolę. Prawdopodobnie też na skutek zaniedbania wziął za oryginalny tekst "poprawiony" Zamek, który był złą jego kopią.



PROLOG, CZYLI BRAMA DO ZAMKU

O tym, że mieszkań w zamku, o którym pisze Teresa jest siedem, pewnie większość z Was już wie. I tak na początku, gdy przyszła do mnie myśl, by podjąć się tego "spaceru" po komnatach naszej duszy na podstawie jej dzieła, w kontekście wpisów z cyklu #DobreSłowoKarmelu pomyślałam krótko: siedem mieszkań, siedem poniedziałków. Tekst dotyczący mieszkania pierwszego miał się pojawić dzisiaj. Natomiast, gdy w tamtym tygodniu zasiadłam do Twierdzy wewnętrznej, by przygotować jego konspekt, szybko się zorientowałam, że nie mogę pominąć jednak ważnego w tej książce prologu. 

Prolog jest wstępną częścią utworu dramatycznego lub narracyjnego, zawierająca relację o faktach poprzedzających zawiązanie akcji. Pełni rolę wstępu, który ma ogromne znaczenie dla prawidłowego odbioru książki. Autor zazwyczaj pisze przedmowę z myślą o doprecyzowaniu i wyjaśnieniu tego, co czytelnik odkryje w książce. I tak też zrobiła św. Teresa z Avila.

Czytałam już opinie, że wstęp, który spiała Teresa jest bardzo oryginalny, niepowtarzalny. Nie znajdziemy w żadnym poważnym dziele prologu o podobnym charakterze, co ten w Twierdzy. Dlaczego? Jeśli poznaliście już chociaż trochę Teresę, jej sposób pisania, przedstawiania siebie, inteligencję, formę, w jakiej komunikuje swoją mądrość czy nawet poczucie humoru, możecie się domyślić, że w tym krótkim wstępie ona jest po prostu sobą. Pisze bez żadnego oporu w jakim aktualnie stanie się znajduje, jak się czuje, jaki jest cel tego dzieła, do kogo jest skierowane.

1

W pierwszych linijkach prologu, skłądającego się łącznie z czterech krótkich podpunktów, przeczytamy:

"Niewiele rzeczy, które nakazało mi posłuszeństwo, stało się dla mnie tak trudne do wykonania jak opisanie obecnie spraw modlitwy. Pi pierwsze dlatego, że nie wydaje mi się, aby Pan dawał mi ducha do uczynienia tego ani pragnienia tego; po drugie, na skutek tego, że od trzech miesięcy odczuwam w głowie tak wielki szum i niemoc, że nawet w sprawch naglących piszę z trudem. . Ale, ponieważ wiem dobrze, że siła posłuszeństwa zwykła czynić łatwiejszymi rzeczy, które wydają się niemożliwe, moja wola determinuje się do uczynienia tego z wielką chęcią".

Widać, że autorka przedstawia tu samą siebie i dzieli się także sytuacją, w jakiej, pisząc te słowa się znajduje. A są to na pewno kłopoty ze zdrowiem, brak literackich aspiracji czy jakiejś szczególnej weny. Jest natomiast posłuszna tej myśli, by pisać, co determinuje ją do pracy. 

Myślę sobie, ile razy my zniechęcamy się w naszym życiu szybko oceniając, że po prostu nam się nie chce, albo gdy tylko gorzej się poczujemy, choć nie na tyle, żeby z czegoś zdrowo zrezygnować, to po prostu mamy to za wymówkę, by nie zrobić wcześniej zamieszonego zadania? Daje to do myślenia, prawda?

2

W kolejnym punkcie bardzo uderza mnie zdanie:

"Jeśli Pan zechce, abym powiedziała coś nowego, to Jego Majestat podsunie mi to albo raczy jedynie przywieść mi na pamięć to, co innymi razy powiedziałam, gdyż nawet z tego byłabym zadowolona. Mam bowiem pamięć tak słabą, że cieszyłabym się z trafnego oddania w słowach kilku spraw, które jak inni mówili, zostały już dobrze powiedziane, na wypadek, gdyby tamte pisma przepadły. Jeśli zaś Pan nie da mi nawet tego, to z posłuszeństwa męcząc się nad tym i potęgując ten ból głowy, który odczuwam, przyniesie mi to zysk, nawet jeśli z tego, co powiem, nikt nie wyciągnie żadnego pożytku".

Nie przejmuje się tym, że nawet jeżeli teraz podczas swojej choroby, pewnie często resztkami sił czy właśnie takiej motywacji do tego, by pisać Twierdzę i tak to robi, a nikt z tego nie będzie mieć nigdy pożytku, a ona zysku - wciąż pozostaje pokornie oddana temu zadaniu.

I znów - ile razy rozpatrujemy za i przeciw, korzyście finansowe czy jakiekolwiek inne, by w ogóle podjąć się jakiejś pracy? Oczywistym jest, że mamy różne prace, profesje, współprace, za które otrzymujemy pieniądze, bo przecież musimy żyć i się utrzymywać, ale może warto zadać sobie pytanie, czy są jakieś obszary w naszej codzienności, w których chętniej moglibyśmy robić coś, np. wolontariatu, tak po prostu, dla Jego większej chwały, a nie naszej?

O. Tomas Alvarez OCD, jeden z największych znawców znawców życia i pism św. Teresy od Jezusa w komentarzu do tego dzieła zwraca także uwagę na fakt, że ta ksiązka miała swój literacki poprzednik, czyli Księgę życia, która wtedy została jej zabrana i nie mogła mieć jej pod ręką. Ale połączenie tych dwóch dzieł jest wprost doskonałe.

3

To, co także mnie bardzo porusza w postawie Teresy to oczywiście jej pokora, taka autentyczność, prawdziwość, szczerość i stawanie w prawdzie. Wie, że nie jest osobą nieomylną, jest człowiekiem, który może się pomylić, może też czegoś nie wiedzieć, bo przecież Wszechmocny jest tylko Bóg, dlatego podkreśla to, zaczynając pisać w Toledo w roku 1577 roku w karmelitańskim klasztorze św. Józefa:

"Jeśli powiem coś, co nie będzie zgodne z tym, co uznaje święty Kościół Katolicki Rzymski, będzie to na skutek niewiedzy, a nie przewrotności".

Czytając te słowa pomyślałam o tym, jak wiele razy ktoś nam przypisuje złe intencje zupełnie z nami nie rozmawiając, nie poznając zupełnie naszego punktu widzenia lub w drugą stronę - jak często my robimy tak względem drugiego człowieka? A może właśnie tak jak Teresa, powiedzieliśmy, zrobiliśmy coś tak po prostu i po ludzku "strzelając gafę" i kropka? Bez zagłębiania się dlaczego, po co, drążenia i doszukiwania się drugiego dna, które często takie złe intencje tworzy, zupełnie niepotrzebnie? Warte przemyślenia na pewno!






4

Ciekawe, że pisząc Twierdzę, Teresa określa swoich adresatów dość jasno. Tworzy te zapiski dla karmelitanek, dla innych kobiet, by objaśnienia, których dokonuje w kontekście modlitwy, były dla nich bardziej zrozumiałe. Oczywiście pod warunkiem, że to co ona napisze, będzie trafne. W prologu wspomina:

"I dlatego w tym, co będę pisała zamierzam proawdzić rozmowę z nimi, gdyż absurdem wydaje mi się mniemanie, że może to przydać się innym osobom".

Och, Tereso kochana! Gdybyś wtedy wiedziała, jakie to będzie pożyteczne dla całej ludzkości niemalże 450 lat później! Pewnie teraz, patrząc z niebios, jej dusza raduje się, widząc jak jej przemyślenia zmieniają nas tu, jeszcze na ziemi.

Pewnie wiele osób ma gdzieś na swoim regale Twierdzę wewnętrzną czy też Zamek wewnętrzny, ale biorąc pod uwagę, że jest to dzieło Doktor Kościoła, uznajemy, że zupełnie nie będzie to dla nas, nic z tego nie pojmiemy. I owszem, jest to księga, którą warto czytać z komentarzem, podobnie jak inne wielkie dzieła mistyków czy też Pismo Święte, ale to nie jest tak, że nic zupełnie do nas nie trafi. Tak jak napisała Teresa, ona prowadzi rozmowę. A ponieważ słowa te kierowała do prostych mniszek, które przecież nie miały ani jakiejś ogromnie szerokiej wiedzy teologicznej czy też wyższego wykształcenia, autorka wychodziła z założenia, że należy tak redagować tekst, aby był w odbiorze prosty i zrozumiały. Zatem, nie jeden raz zauważymy, że jej zwroty często są dość kolokwialne, zbliżone właśnie do wspomnianej rozmowy czy listów. Przbiera formę "piszę jak mówię", co daje poczucie takiego dialogu ze świetą, do którego bardzo Cię zachęcam!

* * *

W Zamku wewnętrznym, wydanym nakładem wydawnictwa Flos Carmeli, znajdziemy takie zdanie:

"Te krótkie uwagi zawarte w prologu stanowią najlepszą bramę wprowadzającą do wnętrza Zamku".

I tu zatrzymałam się na chwilę. Moja wyobraźnia pokazała mi ogromny, wysoki zamek, murami przypominający budowle z charakterystycznego dla Avila kremowego kamienia. Tak prędko chciałoby się do niego wejść, by pozwiedzać, poznać, zobaczyć, co kryje w środku. Zapominamy jednak, że jest on otoczony bramą, która stanowi kolejny punkt odniesienia. Coś, co trzeba też w jakiś sposób pokonać. I właśnie ten krótki prolog, komentarz autorki jest taką bramą wprowadzającą nas do tego, co dalej, z czym tutaj będę do Was, w każdy kolejny poniedziałek przychodzić.

Dzisiaj więc, po przeczytaniu prologu do Twierdzy wewnętrznej, warto zadać sobie na przykład takie pytania:

  1. Jak się dzisiaj czuję?
  2. Kim jestem?
  3. Czy mam w sobie wiele motywacji?
  4. Czy szbko się zniechęcam?
  5. Czy znajduje sobie wymówki, aby czegoś nie robić?
  6. Czym jest pokora?

Zamek wewnętrzny czy też Twierdza wewnętrzna będzie moją główną lekturą na czas Wielkiego Postu, a w ramach cyklu #DobreSłowoKarmelu postaram się przejść przez wszystkie mieszkania, o których pisze Teresa.

Dlaczego?

Bo bardzo nie chce, aby próba nasłuchiwania siebie, zwłaszcza w tak ważnym okresie liturgicznym, była niemożliwa czy abstrakcyjna.

To, co jest najważniejsze, warte zapamiętania to fakt, że nie potrzeba nam wysokiego poziomu kulturalnego, by tę lekturę czytać. Potrzeba natomiast chęci albo czystego pragnienia, aby wejść do twierdzy z duszą i życiem.



Książki, z których korzystam podczas tworzenia tekstów:

  1. Zamek wewnętrzny, św. Teresa od Jezusa, wyd. Flos Carmeli
  2. Komentarz do Twierdzy wewnętrznej św. Teresy od Jezusa, Tomas Alvarez OCD, Wydawnictwo Karmelitów Bosych
  3. Święta Teresa z Avila i XVI-wieczna Hiszpania. Biografia, Joseph Perez, wyd. Flos Carmeli

1 komentarzy

  1. Właśnie jestem na etapie czytania Początków doktryny chrześcijańskiej i nie ukrywam, że modliłam się o to co dalej... Bo jednak gdy człek poukłada sobie w głowie, że wiara, a historia Kościoła to nie to samo, to albo ma kryzys wiary, albo szuka czegoś, co duchowość wewnętrzną wzmocni. I właśnie znalazłam. Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.