19 sie 2021

KROK DO MIŁOŚCI - SYLWIA KUBIK

Zdecydowanie mam słabość do serii książek. Mam takie poczucie zadowolenia i spokoju po przeczytaniu pierwszego tomu, że to jeszcze nie koniec i w kolejnej części odkryję dalsze losy bohaterów. Tak, przyznaję! Ciężko jest mi się rozstać z postaciami, z którymi poczułam więź od pierwszej strony powieści. Dokładnie tak miałam i tym razem, gdy przeczytałam najnowszą książkę Sylwii Kubik, Krok do miłości. Żuławską trylogią autorka udowadnia kolejny raz, że pisanie to jej ogromny dar, a historie bohaterów opowiada w sposób interesujący, z nutą humoru, przekazując umiejętnie istotne wartości życiowe. Jestem także z natury bardzo empatyczną osobą więc gdy zaczęłam poznawać perypetie Ewy miałam takie poczucie, że chciałabym jej szepnąć do ucha kilka dobrych rad, albo po prostu przytulić. Tak od serca, z miłością.

Ewa Pajdzik nie miała lekkiego startu w swoim życiu. Najmłodsze lata wspomina ze łzami w oczach - ojciec tyran, zaginięcie ukochanej mamy, brak miłości i wsparcia bliskich osób. Te wydarzenia wpłynęły zdecydowanie na jej pragnienie bycia kochaną i marzenie o stworzeniu ciepłego, rodzinnego domu w przyszłości. Gdy zakochała się w starszym od siebie Michale to właśnie uczucie miłości zaślepiło ją całkowicie, nie dostrzegając, jak bardzo ten związek po dość krótkim czasie stał się toksyczny. Wyzwiska, podłe traktowanie, codzienne awantury, pomiatanie, brak szacunku z jego strony - a ona? Młoda, niedoświadczona, naiwna, od lat niedoceniana. Tak bardzo chciała kochać. Tak bardzo pragnęła być tą najważniejszą dla kogoś osobą na świecie. Nawet kolejne uderzenie nie sprawiło, że sama miałaby odwagę uciec. I gdy wydaje się, że już gorzej być nie może to jednak los znów postanawia z niej zadrwić, pozostawiając ją bez dachu nad głową i środków do życia. Nadzieją jest jedynie stary, dawno niezamieszkały dom po babci Wandzie w Krasnymstawie, który po niej odziedziczyła, choć nigdy tam nie była. Nie mając wyboru postanawia udać się na wieś. Czy Ewie uda się zacząć od nowa na nowych zasadach? Czy w ogóle odnajdzie się na wsi?

Kamil Mętel, a właściwie Marcel Kamil, choć sam bardziej przepada za swoim drugim imieniem, z zawodu programista (ale czy z zamiłowania?), pochodzi z zamożnej rodziny. Właściwie z nikim nie wiąże go bliska, przyjacielska relacja prócz ukochanej babci Matyldy, mieszkającej na spokojnej wsi. Jego mama kochała miasto, a już najbardziej łatwy dostęp do fryzjera i kosmetyczki, ojciec nieustannie zajęty był pracą, a z siostrą nie miał wspólnego języka. Sam uwielbiał spędzać czas z dala od miasta, dlatego jako jedyny chętnie odwiedzał swoją babcię. 

"Wracając kiedyś z jednej z filii banku na Żuławach, dostrzegł z drogi ciekawy, choć zrujnowany dom podcieniowy. Nie wiedział, co go w nim tak zachwyciło, mimo to włączył kierunkowskaz, wjechał na szutrową drogę, z obu stron obsadzoną drobnymi lipami i... przepadł całkowicie" (s. 33).

Właściwie tak zaczyna się nowy etap w jego życiu, wymagający wielu przemyślanych decyzji. Historia Żuław na tyle zachwyca Kamila, że postanawia wybudować w Krasnymstawie gospodę z regionalnymi potrawami. Czy będzie to inwestycja na przyszłość? W jakich okolicznościach poznają się główni bohaterzy powieści?


Prócz wiodących postaci, których losy będziemy poznawać w każdym kolejnym tomie, mamy także sporo bohaterów pobocznych. Szczgólną sympatią darzę tych w starszym wieku, mających już za sobą niejedną ciekawą historię. To na przykład babcia Matylda, pan Bronek, pomocny sąsiad, a także pani Rozalia, zatrudniona jako kucharka w gospodzie. Przyznam, że uwielbiam bardzo ten klimat, który autorka wprowadza w swoich książkach - dodatkowe wątki, często z przełości, które mają swoje konsekwencje dzisiaj. Sylwia dzięki takim zabiegom pokazuje, jak doświadczenia starszych osób mogą być pomocne młodemu pokoleniu. Ich życiowa mądrość, porady nie są tylko sentymentalną paplaniną, a niosą cenne przesłanie i dają do myślenia. Oczywiście, czym byłaby prawdziwa wieś bez zrzędliwej, ciekawskiej i niesympatycznej kobieciny, interesującej się głównie cudzym życiem, niż swoim? Zapewniam, że w powieści Krok do miłości znajdzie się taka gwiazda! Czy zdradzę zbyt wiele, jeśli zapowiem kolejnego bohatera książki, którego ciężko dostrzec gołym okiem? Sprawia, że w starym, opuszczonym domu, za którym kryje się nieszczęśliwa miłość z dawnych lat, porcelana sama się tłucze, drzwi same zamykają, a odwiedzających tam gości wita przejmujący chłód...

Pisarka z Powiśla znana jest z miłości do swojego regionu. Interesuje się historią, uwielbia "jak w kuchni jej coś pyrka", robić przetwory... i właśnie tą prawdziwość, autentyczność stara się przelewać na papier w każdej swojej powieści. Wyszukuje ciekawe wątki historyczne z danej okolicy, opisuje regionalne dania tak, że ma się ochotę czym prędzej tego skosztować! Jest taki fragment, w którym Pani Rozalia proponuje zupy do menu gospody:

"- Oczywiście zupa rakowa to musi być. Tu kiedyś było tyle raków, że każdy mógł sobie do woli zbierać. Ludzie całymi koszami do domów je zanosili - powiedziała Rozalia. 
- Tak, też o niej myślałem - odpowiedział z zadowoleniem Kamil.
- No i brukwiowa, bo to taka biedna zupa. Dawniej ciągle się ją jadło. Dzisiaj mało kto ją gotuje, a jest zdrowa. I smakuje dobrze - Popatrzyła wyczekująco na szefa, czy zaaprobuje pomysł"
(s. 75).

Powieści wychodzące spod pióra Sylwii Kubik mają w sobie coś niezwykłego. Coś, co nie pozwala odłożyć książki na nocną szafkę, chociaż zegar bezlitośnie pokazuje godzinę 03:00. Dawno nie miałam tak, żeby powieść wciągnęła mnie tak mocno - i jest to bardzo miłe uczucie! Serdecznie polecam żuławską serię na nadchodzące jesienne wieczory.

SZCZEGÓŁY KSIĄŻKI:
Autor: Sylwia Kubik
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron:
Data premiery:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte








0 komentarzy

Prześlij komentarz

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.