12 paź 2020

DOLINDO I OFICJUM. LISTY Z RZYMU - KS. DOLINDO RUOTOLO

Zastanawialiście się kiedyś, co najlepiej formuje nasze życie? Jakie wydarzenia, uczucia, doświadczenia? Mówi się, że człowiek uczy się na własnych błędach. Jasne, zgadzam się z tym, pod warunkiem, że z tej pomyłki wyciągniemy konkretne wnioski. A co jeśli ktoś nic złego nie zrobił, tylko został fałszywie oskarżony o czyny, których nie popełnił? Jak takie trudne i bolesne doświadczenie wpływa na człowieka?  Co wtedy myśli i jak sobie z tym radzi? Zwłaszcza jeśli jest kapłanem z nieograniczonym szacunkiem do Kościoła i niekończącej się miłości do Boga, a oskarża się go o herezje, których nie popełnił. Mowa o ks. Dolindo Ruotolo, który uważał, że dzieło nie może się narodzić z niczego innego, jak z pełnego poświęcenia. Czy cierpienie, wewnętrzne rozdarcie i ból duszy można zachowywać w swoim sercu z pokorą i traktować jak skarb?

Urodzony w Neapolu ks. Dolindo Ruotolo żył latach 1882-1970. Kapłan wyróżniał się wielkim darem widzenia przyszłości, wnikania w ludzkie dusze. Mistyk, charyzmatyk, prorok naszych czasów. Przewidział nawet pontyfikat papieża Polaka. Niestety został fałszywie oskarżony o rozsiewanie błędów teologicznych za co został postawiony przed Świętym Oficjum w roku 1921 r. Blisko rok spędził w Rzymie odpowiadając na zarzuty i broniąc swego dobrego imienia. Zmierzył się z ogromnym bólem, cierpieniem, upokorzeniami, tęsknotą. W tym trudnym czasie odosobnienia ks. Dolindo pisał listy, zwracając się do swoich duchowych dzieci, które opublikowane zostały w książce Dolindo i Oficjum. Listy z Rzymu. Z jego zapisków wylewa się wręcz cierpienie, dla nas zapewne nie do udźwignięcia, a dla niego - błogosławieństwo. "Albo cierpieć, albo umrzeć!".

Don Dolindo, chociaż pokornie przyjmował na siebie cały ból, to nie pozostał w tej całej sytuacji bierny. Trwał w wierze, jak dzielny wojownik Jezusa, powierzając mu swoje życie. Zawsze powtarzał, że wszystko robi na Chwałę Pana i Jemu zawierza swój los. Czytając jego listy mam wrażenie, że wchodzę w głąb jego cierpiącej duszy. Co czuje ks. Dolindo? Jak sobie radzi z samotnością i co sądzi o cierpieniu?

Zacytuję kilka fragmentów, które szczególnie trafiły do mojego serca:

"W cierpieniu człowiek dużo się uczy i należy skorzystać z tej sposobności, by się udoskonalić w miłosierdziu i współczuć każdemu, kto cierpi z jakiegokolwiek powodu" (s. 48).

"Chrześcijańskie pomniki są piękne jedynie wtedy, gdy zostały wybudowane z miłości do Boga i jednocześnie z pokory" (s. 52).

"Jakkolwiek bolesny będzie stan próby, jest to bardzo szczególny dar Boga i należy być za niego wdzięcznym - właśnie wtedy trzeba nam czuć Jego szczególną bliskość" (s. 84).

"Dlatego właśnie milczę i składam te wielkie cierpienia w sercu Jezusa. Chcę spełniać Wolę Bożą i teraz to właśnie jest moim jedynym zmartwieniem. Przyjdzie być może czas, w którym będę tęsknił za tym moim aktualnym uwięzieniem" (s. 114).


Cierpienie i ból wylewa się wręcz z każdego zapisanego listu. Wiele razy myślałam, czytając te zapiski, że to przecież nie do zniesienia, jak ks. Dolindo mógł to wszystko wytrzymać i to w dodatku - pokornie? To przepiękne, jak wiara w Boga i zawierzenie Mu potrafi rozpalić serce nadzieją.

W listach możemy także przeczytać fragmenty , do których uśmiechniemy się pod nosem. Wynikają z takiej naturalności i szczerości kapłana, a nawet prostoty. Nawet człowiekowi o wielkiej inteligencji, zdarzają się małe wpadki i gafy. Dla przykładu:

"Pomyślałem o Jezusie, który jadł z Apostołami rybę i plaster miodu. W swojej wielkiej "inteligencji" dodałem miód do... smażonej ryby(!), podczas gdy powinno się nim posmarować naleśniki... Ze mną to jest ubaw!" (s. 25).

Listy czyta się bardzo szybko. Gdybyśmy mieli je traktować jako rozdziały, to są one dość krótkie. Są jakby "relacją na żywo" przeżywanych przez niego emocji. Mimo, że są one trudne, chciałam dalej czytać jego zapiski i poznawać wszystkie myśli i odczucia z tego okresu. Zrozumiałabym, gdyby ktoś odłożył tę lekturę na bok, bo po prostu nie udźwignąłby bólu, z którym przyszło się zmierzy kapłanowi. Każdy ma inną wrażliwość i inaczej odbierze taką dawkę opisanego cierpienia. 

Pamiętać należy, że prócz bólu, który opisany został w listach, mamy tam przede wszystkim ogrom miłości do Boga, która tak naprawdę przysłania wszelkie troski. Ks. Dolindo przybliżył się do Jezusa najbardziej jak to tylko możliwe, ponieważ połączył się z Nim w cierpieniu. Z miłości właśnie, tak jak On zawisł za nas na krzyżu. To bardzo pouczające przesłanie, które zakotwiczyło się w moim sercu. 

Lektura listów ks. Dolindo skłoniła mnie do wielu przemyśleń, zwłaszcza w kontekście cierpienia. Na co dzień często mierzymy się z własnymi problemami, mówi się nawet, że każdy musi nosić na barkach swój krzyż. Czy łatwiej będzie mi teraz znosić moje udręki, problemy, cierpienia? Mam wielką nadzieję, że ta książka pozwoli dostrzegać mi światło w trudnych momentach mojego życia. Wciąż uczę się tego, że wszystko, co mnie spotyka, czego doświadczam jest dobre, bo pochodzi od Pana.

Na koniec przytoczę jeszcze pytanie, które zadaje ks. Dolindo w liście zatytułowanym "Chcesz działać po Bożemu?":

"Idziemy do Jezusa z powodu naszego upodobania czy też po to, by być Jego narzędziami dla chwały Boga?" (s. 127).

A Ty? Dlaczego idziesz?

Serdecznie polecam tę książkę, aby zrozumieć lub w ogóle zaakceptować, że cierpienie w życiu człowieka również ma głębszy sens i jest wolą Boga.

SZCZEGÓŁY KSIĄŻKI:
Autor: Ks. Dolindo Ruotolo
Przekład: Janusz Jasielec, Wojciech Kudyba
Okładka: miękka
Ilość stron: 176
Data premiery: 30.09.2020
Wydawnictwo: Wydawnictwo M

1 komentarzy

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.