4 wrz 2023

ULMOWIE. SPRAWIEDLIWI I BŁOGOSŁAWIENI - AGNIESZKA BUGAŁA

Zaledwie tydzień dzieli nas od wydarzenia, jakim jest beatyfikacja całej dziewięcioosobowej rodziny Ulmów z Markowej. Męczennicy, ratujący rodziny żydowskie w czasie II wojny światowej, zostaną wyniesieni do chwały ołtarzy, zapisując się tym samym w historii Kościoła, ponieważ pierwszy raz zostanie beatyfikowane dziecko jeszcze nienarodzone. Ulmowie to przykład ludzi pełnych miłości, otwartych na drugiego człowieka, na ludzi innych przekonań, poglądów, innego wyznania i innej narodowości, którym w potrzebie należy pomóc. Jak mówił abp Józef Michalik podczas Mszy Świętej w 79. rocznicę śmierci rodziny Ulmów, "Ta odwaga ich postawy staje się dziś chlubą wioski, chlubą naszej diecezji, chlubą Kościoła". Z własnej doświadczenia wielu rozmów, zauważyłam, że nie wszyscy jeszcze znają historię rodziny z Podkarpacia, a jeśli coś o niej słyszeli, nie do końca rozumieją, dlaczego akurat Ulmowie, skoro przecież wiele rodzin w tym czasie ukrywało Żydów? Z odpowiedzią na to pytanie przychodzi do nas p. Agnieszka Bugała w najnowszej książce poświęconej rodzinie z Markowej, Ulmowie. Sprawiedliwi i błogosławieni. Autorka, jak zawsze z dziennikarską precyzją ukazuje nam portret rodziny, która swoje spokojne, proste, skromne życie poświęciła wypełnianiu Ewangelii, którą po prostu traktowali na serio.


Gdy zobaczyłam niedawno, że kolejna książka o rodzinie Ulmów trafiła na rynek wydawniczy, przyznam, że moją pierwszą myślą było: "Przeczytam, ale przecież już jestem świeżo po lekturze książki o Ulmach, więc nie wiem czy ta publikacja jeszcze czymś mnie zaszkoczy?". Widząc jednak, że jest to pozycja autorstwa p. Agnieszki Bugały, nie miałam wątpliwości, że po nią sięgnę. Poprzednia biografia s. Leonii Nastał napisana przez p. Agnieszkę, była początkiem mojej miłości do Starej Wsi, zgromadzenia Sióstr Służebniczek i samej oczywiście Służebnicy Bożej, Leonii. Czytając zapiski o Ulmach, odtworzyłam sobie na nowo ten lekki, reporterski styl, który w książkach autorki mnie urzeka.

Już na wstępie p. Agnieszka podejmuje bardzo ważny temat, jakim jest wytłumaczenie czytelnikom, dlaczego akurat rodzina Ulmów zostaje wyniesiona na ołatrze, skoro przecież tak wiele w tamtych czasach polskich rodzin na Podkarpaciu ukrywało w swoich domach Żydów. Wśród nich pojawiają się nazwiska Antoniego i Doroty Szylar, Michała i Katarzyny Cwynar, Jana i Wiktorii Przybylak. Stawia pytanie, czy i onie nie zasłużyli na to, by ogłosić ich błogosławionymi? Czytając książkę z pewnością każdy czytelnik odnajdzie wiele argumentów, stanowiących o słuszności tej decyzji, natomiast to, co mnie urzeka to stwierdzenie, że Ulmowie:

"Mieli Ewangelię na stole i Ewangelię w sercach. Brali ją dosłownie jeden do jednego. To był dla nich punkt wyjścia w podejmowaniu decyzji. Bez kalkulacji i bez szacowania ryzyka, gdy chodziło o udzielenie pomocy drugiemu człowiekowi. Dopisali do niej swoją kartę" (s. 14).

Budzi to we mnie refleksję w kontekście własnego życia. Pojawiają się w mojej głowie pytania, czy ja też potrafiłabym tak żyć Ewangelią, jak oni? Czy Słowo, które czytam jest tylko lekturą leżącą otwartą na stole, czy może nauką, którą przyjmują do swojego serca i chcę nią żyć? Jak chciałabym, aby było?

"Błogosławieni, którzy z powodu Ewangelii otwierają drzwi prześladowanym. Mogą być w nienawiści wszystkich, ale przez swoją wytrwałość ocalą życie wieczne" 
(por. Łk 21,19)



Ulmowie nie bali się kochać. To, co łączyło rodziny w tamtych czasach to dom, ziemia, stół, przy którym spotykano się na posiłek, modlitwa, praca. Proste życie, skromne, a pełne miłości, szacunku, oddania, wzajemnej pomocy i towarzyszenia sobie w codzienności, która przecież nie zawsze była łatwa. Gdy patrzę na dzisiejsze czasy, problemy małżonków, którzy niby stanowią jedno, a spisują intercyzy, rywalizują ze sobą, który więcej zarabia, mają niezdrowy podział obowiązków bez wzajemnego wsparcia, myślę sobie jak bardzo utknęliśmy, karmiąc swoje ego. I jak bardzo potrzeba nam takich wzorów rodziny pełnej miłości, jak rodzina z Markowej. 

W książce Ulmowie. Sprawiedliwi i błogosławieni znajdziemy wiele wspomnień dotyczących Wiktorii i Józefa. 

O Wiktorii Ulmie, z domu Niemczak, nie ma wielu informacji na temat tego, co robiła zanim stała się żoną Józefa. Ze świadectw szkolnych, które się zachowały, możemy sądzić, że uczyła się bardzo dobrze. Angażowała się w spektakle wiejskiego teatru, w życie parafii, wychowywała się w wielodzietnej, głęboko wierzącej rodzinie, co zakorzeniło w niej miłość do Boga na całe życie. Była czułą, troskliwą, pracowitą, pokorną, kochającą mamą i żoną. Bardzo dbała o to, by dzieci były wychowywane w duchu katolickim od najmłodszych lat. Była ostoją i oparciem dla swojego męża, a dzieci w jej uścisku zawsze mogły znaleźć bezpieczne schronienie. Zawsze starała się, by w domu panowała życzliwa, przyjazna, spokojna atmosfera, podkreślając, że rodzina powinna opierać się na wzajemnym szacunku, życzliwości i oddaniu. Takich cech nie zabrakło jej także względem prześladowanych w czasie wojny Żydów, którzy pewnego dnia przyszli do ich domu i poprosili o schronienie. Swoimi wspomnieniami o Wiktorii, właściwie o swojej cioci, dzieli się w książce p. Roman Kluz, siostrzeniec.

"Moja ciocia była bardzo gościnna. Do jej domu można było zajść o dowolnej porze i zawsze chętnie zaprosiła do stołu. Czasem niewiele na stym stole miała, ale zawsze byłą uśmiechnięta, serdeczna, jakby się bardzo, za każdym razem, cieszyła z tych odwiedzin" (s.102).

Józef Ulma był kochającym mężem i tatą - bardzo troszczył się o najbliższych i dbał, by na tyle, ile jest to możliwe w czasie wojny, niczego im nie brakowało. Ciężko pracował na roli, ale też był otwarty na zdobywanie wiedzy i rozwój, o czym świadczą liczne książki, które pozostały po nim jako cenne pamiątki. Starał się odnajdować czas także na przeróżne pasje, szczególnie fotografię. Dzięki temu zamiłowaniu nie tylko uwieczniał piękne, szczęśliwe chwile rodziny Ulmów - ich przyjaciół, znajomych - ale także mógł dorobić dodatkowe pieniądze, by zapewnić najbliższym byt. Robił także zdjęcia na zamówienie, portrety do dokumentów, dzięki czemu był znany na całą okolicę. Inspirował innych mieszkańców Markowej nie tylko swoimi zainteresowaniami, ale ciągłą gotowością do pomocy i służenia cenną radą.

W książce przeczytamy także jego list, który zachował się z okresu jego nauki w Państwowej Szkole Rolniczej w Pilźnie. Tekst ukazuje jego wiedzę rolniczą i nowoczesne podejście do wielu rozwiązań. 

Jan Szpytma tak do tego nawiązuje:

"U nas w Markowej nowinki wciąż szybko się przyjmują. Ja lubię uprawę lubczyku, pachnie i jest idealny do rosołu, ale nie tylko. Może to od czasów Jóżefa Ulmy tacy jesteśmy otwarci na nowe? Stanisław Niemczyk, bratanek Wiktorii, mówił kiedyś, że to Józef wprowadził do upraw w Markowej wiele nowych warzyw, w tym sałatę, pomidory i ogórki" (s. 122).

Józef i Wiktoria pobrali się 7 lipca 1935 roku w kościele pod wezwaniem św. Doroty w Markowej. Zaraz po ślubie Wiktora zaszła w ciążę i tak rodzina z czasem zaczęła się powiększać. Kolejno na świat przyszli: Stasia, Basia, Władziu, Franuś, Antoś i Marysia, a w chwili tragicznej śmierci, która przyszła 24 marca 1944 roku, Wiktoria była w stanie błogosławionym z kolejnym dzieciątkiem.



Autorka w swojej publikacji nie pominęła ciekawostek związanych z miejscem, w którym Ulmowie żyli, skąd pochodzili. Znajdziemy tu wiele informacji na temat Markowej, które świadczą o wyjątkowości tej wsi. Wiele inicjatyw miało ty swój początek, m.in. pierwsza w Polsce Spółdzielna Zdrowia, mieszkańcy wsi od zawsze byli bardzo gospodarni, co też przyciągało uwagę ludzi z poza Markowej. Małą miejscowość wyróżniają dziś dwa muzea: Muzeum Polaków Ratujących Żydów, które jest pierwszą w Polsce placówką muzealną w całości zajmującą się tematyką ratowania ludności żydowskiej na okupowanych ziemiach polskich podczas II wojny światowej. Celem tej instytucji jest pokazanie i upamiętnienie bohaterskich postaw Polaków, którzy w czasie okupacji niemieckiej pomagali Żydom, ryzykując życie swoje i swoich rodzin. Drugim, leżącym niedaleko, jest Skansen Zagrodę - Muzeum Towarzystwa Przyjaciół Markowej. Warto je odwiedzić, by poczuć niepowtarzalny klimat tamtych lat, gdzie w każdym jego zakątku zobaczymy część historii naszych przodków. Drewniane chłopskie chałupy, skromne izby, stroje z dawnych lat, pamiątki i dewocjonalia ozdabiające gołe, skromne ściany.

Przy okazji naszej czerwcowej wyprawy na podkarpacie również mieliśmy okazję zwiedzić te miejsca. Zostawiam więc kilka zdjęć z wyżej wymienionych miejsc.

Skansen Zagroda - Muzeum Towarzystwa Przyjaciół Markowej






Chałupa rodziny Szylarów, w której także ukrywano Żydów na poddaszu:






 Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. rodziny Ulmów w Markowej







Wśród wielu książek w Muzeum możemy znaleźć także Nowy Testament, który Ulmowie posiadali w swoim domu. Pani Agnieszka tak o tym pisze w swojej książce:

"Osobno wyeksponowano należącą do rodziny Biblię, a w niej fragment z rozdziału Ewangelii wg. św. Łukasza, z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, gdzie tytuł Przykazanie Miłości - Miłosierny Samarytanin został podkreślony  albo ręką Wiktorii, albo Józefa. (...) Może to z niej czerpali pokarm, który pomaga zaspokoić głód duszy - o wiele większy i ważniejszy niż głód ciała" (s. 31).

Przyznam, że widok Biblii, która była własnością Ulmów, bardzo mnie wzruszył. Widać, że Pismo Święte nie było jedynie ozdobą małego, domowego regału, a była ona mocno użytkowana, czytana. Tyle, ile z niej rozumieli, wplatali w swoje życie. I tak właśnie było w przypadku przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie, o której wspomina autorka. Zawsze starali się pomagać bezinteresowanie drugiemu człowiekowi. Podobnie było także w momencie, kiedy do ich drzwi zapukał pewien sędziwy Żyd. Pokorny, pełen obaw, ale i też nadziei. Choć Józef i Wiktoria wiedzieli jakie ryzyko podejmują, po chwili namysłu, pewnie modlitwy, która płynęła z ich serca,  mówią mu "tak", mówiąc tym samym "tak" samemu Bogu.

"Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście"
(Mt 24,40)



Dotarliśmy także na cmentarz w Markowej, gdzie odnaleźliśmy grób Rodziny Ulmów i Rodziny Szylar:




Na końcu książki znajdziemy także krótką rozmowę z doktorem Mateuszm Szpytmą, historykiem i wiceprezesem Instytutu Pamięci Narodowej, największym badaczem i znawcą życia rodziny Ulmów, który był przewodnikiem p. Agnieszki Bugały po źródłach historycznych i konsultantem w czasie dokumentowania i pisania książki. Autorka pytając swojego rozmówcę m.in. jaki porter Józefa i Wiktorii nosi w sercu, on bez wahania odpowiada bardzo krótko:

"Zachwyt i podziw" (s. 247)

Rozwijając te dwie kwestie, wspomina rzeczywiście z wielkim uznaniem, Józefa, który był człowiekiem niezwykle pracowitym i zdolnym choć ukończył zaledwie cztery klasy szkoły powszechnej i pół roku kursu rolniczego. Miał w sobie jednak zapał do nauki, samorozwoju, angażował się w życie społeczne i kulturalne wsi, czytając przy tym wiele książek. Czytając o Józefie sama mogę stwierdzić, że był mężczyzną pełnym pasji do życia. 


Czytając relację p. Agnieszki z pobytu w Markowej, gdzie zdobywała z pasją i zaangażowaniem dokumenty, aby powstała ta książka, spotykała się z mieszkańcami wsi, dzielącymi się swoimi bolesnymi wspomnieniami z tego okresu, poświęciła wiele dni na podróżowanie śladami tej rodziny, widzę tu oddanie na miarę Józefa Ulmy, który, jak opowiadał doktor Mateusz Szpytma:

"Gdy wyczytał, że można zrobić radio - zrobił. Gdy znalazł przepis na elektrownię wiatrową - stanęła za jego domem. Zainteresował się hodowlą jedwabników - śmiało posadził morwy i stworzył odpowiednie do hodowli warunki" (s. 248).

Ulmowie. Sprawiedliwi i błogosławieni
to owoc ogromnej pracy, dzięki której nie tylko zdobywamy wiedzę i poznajemy historię błogosławionej rodziny, ale też dzięki osobistym zapiskom autorki, możemy poznać wiele jej emocji, które towarzyszyły jej podczas redagowania tej książki. Doceniam ogromnie jej oddanie i brak rezygnacji, choć pewnie wiele razy czuła rozczarowanie, że coś poszło nie po jej myśli, a ona wciąż, ze swoją reporterską nadzieją, nie poddawała się, by zdobyć potrzebne jej informacje. I choć niektórzy mówią o przypadkach, ja wierzę, że to sam Bóg posyłał jej z pomocą dobrych Aniołów w Markowej, by wesprzeć ją w tym pięknym dziele, które godne jest naszej uwagi i przeczytania. Jeśli zatem chcesz dowiedzieć się "Dlaczego Ulmowie? Dlaczego błogosławieni i dlaczego sprawiedliwi?" śmiało polecam ci tę książkę, w której na pewno znajdziesz odpowiedź. Cieszę się, że dzięki tej publikacji mogłam ponownie wrócić wspomnieniami do odwiedzin podkarpackiej wsi.




SZCZEGÓŁY KSIĄŻKI
Autor: Agnieszka Bugała
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 280
Premiera: 24.08.2023
Wydawnictwo: Wydawnictwo Esprit



1 komentarzy

  1. Słyszałam już sporo na temat tej rodziny :) Fajnie, że powstała taka publikacja.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.