25 lut 2022

POKOCHAJ MNIE POD UNIWERSYTETEM - WERONIKA PAWLAK

Św.P. Zbigniew Wodecki śpiewał w jednej ze swoich najpiękniejszych piosenek zdanie, które wzbudza we mnie wiele refleksji. "Lubię wracać tam, gdzie byłem". Chyba każdy z nas ma takie miejsce, do którego powroty budzą w nas miłe uczucia, przychodzą nam do głowy różne wspomnienia, obrazy, zapachy. Może to być miejscowość, w której dorastaliśmy - nasza mała ojczyzna, miejsce, do którego udaliśmy się na wakacje i kojarzy nam się z jakąś ważną historią, momentem, który zapisał się w naszym sercu. Ludzie. Lubimy także wracać w miejsca, z którymi kojarzą nam się nasi bliscy, przyjaciele, ukochana rodzina, znajomi. I ja, pisząc tę recenzję, słucham właśnie tego utworu, przepełniona radością, że miałam okazję ponownie wrócić do Sercowa. Miejsca, w którym można spotkać dobrych ludzi, miłość, przyjaciół, ale także problemy i trudy dnia codziennego. Miejsca, które stworzyła dla swoich czytelników młoda pisarka, Weronika Pawlak. Pokochaj mnie pod uniwersytetem to drugi tom Trylogii Sercowskiej - pełen emocji, przygód, rozmów, wzruszeń. Młodzi studenci z małego miasteczka muszą odnaleźć się w stolicy, która wita ich zgiełkiem, szumem i zupełnie innym rytmem dnia. Czy romantyczna dusza Faustyny Świt zadomowi się na dobre na ulicy... Dobrej? Jak grupa przyjaciół poradzi sobie z nowymi wyzwaniami? I czy Sercowo rzeczywiście jest miejscem, które istnieje wyłącznie w powieści?

Jeśli czytaliście pierwszy tom trylogii - Nie całuj się pod kapliczką - zapewne utkwił wam w pamięci styl pisania autorki. Lekki, przemyślany, pełen odniesień do innych dzieł literatury, trochę w stylu znanych klasyków. I tak jak po pierwszej części moją myślą było, że Weronika w delikatny sposób nawiązuje do wiary w "młodzieżówce", tak teraz, znając dalsze losy bohaterów, a także historię samej autorki - wiem, że cała trylogia jest po prostu Bogu poświęcona. To wyrażenie wdzięczności, cichy szept "dziękuję" w Jego stronę, za to, że wyprowadził Werkę z kryzysu wiary, jaki przeżyła w wieku osiemnastu lat. To wiek, w jakim mniej więcej są bohaterowie pierwszej części powieści, którzy borykają się również z poszukiwaniem kierunku swojej duchowości. A czasem nawet potwierdzenia, czy Bóg w ogóle istnieje?

W książce Pokochaj mnie pod uniwersytetem z takimi mocnymi pytaniami mierzył się często Józef, który najbardziej ucierpiał podczas pożaru w Żółtym Liceum. Jak wiemy, najgorzej jest człowiekowi zachować ufność do Pana, kiedy w naszym życiu mierzymy się z przeciwnościami losu, chorobami, ciężkimi sytuacjami, rozczarowaniami, bólem. Jak niosący krzyż można nazywać łaską, gdy przecież tak nam źle? I chociaż można u Irysowskiego wyraźnie zaobserwować kryzys wiary, to jednak byłam spokojna, poznając już nieco tego bohatera, że wyjdzie z tego trudnego czasu. W końcu pokochał dziewczynę, która Stwórcę miała na pierwszym miejscu w swoim życiu, a on też - tak odczuwałam - na dnie swego serca zawsze miał jeszcze płomyk nadziei. Bo skąd czerpałby siłę i mobilizację, by na pierwszym roku dzielnie studiować dwa kierunki na dwóch, oddalonych od siebie uczelniach? Kto dawałby mu wewnętrzną siłę, by nie rozmyślać o swoim stanie zdrowia po dramatycznie zakończonej studniówce? Kto pomógłby mu przetrwać czas odrzucenia i osamotnienia? W ciemności zawsze widać małą iskrę. 

"Poza tym Józef Irysowski nigdy nie czuł wyraźnej potrzeby Boga. Czuł pustkę. Po prostu. I choć wiedział, że jest w niej miejsce na imię Jezus, nie mógł go wymówić. Stawał się niemy w obliczu krzyża. Chociaż go doświadczył, zdawał się wciąż leżeć w grobie. Jak gdyby czas na zmartwychwstanie miał dopiero nadejść. Biblijne trzy dni przedłużyły się jednak w trzy pory roku. Poznał Boga, tak przynajmniej myślał. Jednak poza Poznaniem, jest jeszcze Wybranie. Tego drugiego nie potrafił zrobić" (s. 292).

"Nienawidzę cię! – krzyknął w przestrzeń, lecz dobrze wiedział, że On usłyszy. – Mam gdzieś ten twój krzyż, rozumiesz?! Nie chcę ani ciebie, ani twojej miłości!" (s. 333).

Józef poszukuje Boga w swoim życiu, choć bywały także chwile, kiedy w złości i rozgoryczeniu zamykał się na Jego działanie. Ale On był. On zawsze jest obok. Nawet jeśli nam się wydaje, że jesteśmy teraz na wielkiej pustyni, na której nie ma nikogo - On jest. Popycha nas do przodu i przejawia się w różnych chwilach, sytuacjach, ludziach. Józef spotyka zatem na swojej drodze księdza Floriana, który pojawiał się i znikał, zostawiając po sobie refleksję i chęć zatrzymania na dłużej. W jego życiu zagościła także schorowana Natalka, która przez swoją dzienną śmiałość i uroczy charakter przypomina Irysowskiemu o tym, jak życie i zdrowie jest ważne. Jak miłość i dawanie poczucia bezpieczeństwa, uwagi drugiej osobie jest istotne.


Faustyna dość szybko odnajduje się w stolicy. Dzięki uprzejmości swojej ciotki Matyldy, z chęcią zajmuje pokój w jej mieszkaniu na ul. Dobrej. UKSW daje jej nie tylko nowych znajomych, ale również potwierdza, że polonistyka to zdecydowanie kierunek studiów stworzony dla niej. Cieszy się na każde spotkanie z Józkiem, który stara się tak organizować czas, by tego wspólnego mieli jak najwięcej. Niestety w jej życiu wydarza się bardzo trudna sytuacja, powodująca traumę i zablokowanie się na jakąkolwiek bliskość z drugim człowiekiem. Zwykły dotyk - nawet przypadkowe muśnięcie dłonią jej skóry - powoduje u Świt lęk i niepokój. Czy nowi znajomi Faustyny będą z nią zawsze szczerzy? Jak jej trudne doświadczenia wpłyną na relację z Józkiem?

"Po tym wszystkim ja… Mam wrażenie, że moje „kocham” są takie puste! Że ktoś mi je zabrał i jedyne, co ci daję, to pustkę, w dodatku tak niestabilną. Jeśli tak ma być, wolałabym, żebyś czuł, że cię nie kocham. – Natychmiast pożałowała własnych słów, widząc, jak zachwiał się lekko. – Józek, przepraszam, przepraszam cię, widzisz przecież, że… że ja… On mnie zniszczył, on… boję się, boję" (s. 325).

Pozostała grupa przyjaciół z Żółtego Liceum, Wiola, Piotrek, Tymek, także przechodzą swoje lepsze i gorsze momenty. Mamy tutaj nowe miłości... ale także i stare. Takie, które za wszelką cenę chce się tymi nowymi zagłuszyć. Ale czy da się oszukać serce? Dylematy, tęsknota, rozłąka... powroty? Jednym słowem - "Uniwerek" porusza temat wkraczania w dorosłość, mierzenia się z różnymi emocjami, wyborami, które nie są często łatwe. Myślę, że Weronika Pawlak doskonale oddała problemy, z jakimi boryka się młodzież. Na pewno po częsci wynika to z własnego doświadczenia, ale również z obserwacji otoczenia, swoich bliskich i przyjaciół. 

W pamięci z pewnością pozostanie mi fragment, w którym autorka wyjaśnia, czym tak naprawdę jest Sercowo...i w jaki sposób możemy je w sobie odkryć:

"Każdy potrzebuje swojego Sercowa. Ale trzeba je odkryć w samym sobie, znaleźć na mapie tego, co nosisz, odkąd się urodziłaś. Gdyby to było ogólnodostępne , cóż... Wtedy bylibyśmy metropolią na skalę światową! - Przewróciła oczyma. - A nie o to chodzi w miłości. Możesz być Wersalem, ale też przytulną chatką. - Przypomniała sobie słowa Józefa. - Sęk w tym, kto w tobie mieszka. Z kim tam mieszkasz. To właśnie jest Sercowo: ludzie" (s. 431).

Nie musisz zatem pochodzić z Sercowa, by dostrzegać je w swoim życiu. Patrząc metaforycznie - sami musimy przyjżeć się naszej codzienności i zadać sobie pytanie: gdzie jest moje Sercowo? Kto tworzy to miejsce? Jakie uczucia wzbudzają we mnie osoby, z którymi się przyjaźnię? Czy w moim Sercowie mieszka Bóg?



Mając przed sobą dwa spośród trzech tomów Trylogii Sercowskiej zadaję sobie pytanie - czego uczą mnie te książki? Kobiety, żony, mamy dwójki dzieci, która zaczytuje się nocami z zapartym tchem w powieściach młodzieżowych. Och, wiele! Wiele jest przesłań płynących z tych lektur i nie określiłabym także, że są one dedykowane wyłącznie dla nastolatków. To trochę jak z Anią z Zielonego Wzgórza, która zachwyca czytelników w każdym wieku. Kto przeczytał już książki autorstwa Weroniki z pewnością wie, że akurat twórczość Lucy Maud Montgomery jest jej bardzo bliska. Wypływa to przede wszystkim z głównej bohaterki powieści, Faustyny Świt, która jak wiemy jest rudowłosą, zakochaną w książkach i naturze romantyczką, dumającą z pasją nad jakimś fragmentem inspirującego cytatu. Zastanawiałam się często podczas lektury książki - ile Weroniki jest w Faustynie? W jaki sposób kreuje swoich bohaterów? Czy istnieją w świecie realnym? Czy mają swoich odpowiedników?

Wracając natomiast do pytania - czego uczy Trylogia Sercowska? - myślę sobie, że przede wszystkim dialogu z drugim człowiekiem. Słuchania tego, co ma do powiedzenia, co aktualnie przeżywa i z jakimi emocjami się zmaga. W codzienności mieszkańców Sercowa zobaczymy także sytuacje z naszego życia lub bliskiego nam otoczenia. Skłaniają one do refleksji i przemyślenia: u Kogo powinniśmy szukać pocieszenia? Książki Weroniki Pawlak to także zachwyt nad tym, co obok nas, co często mijamy bez zastanowienia i zatrzymania się na dłużej. To przyroda, która powoli się dla nas zmienia - bo "pory roku nie zmieniają się tak szybko". To spojrzenie na to, jakie góry pokonaliśmy sami, a jakie chcemy zdobywać z ukochaną osobą. 

Sercowo to odpowiedź "tak" na pytanie Boga: czy widzisz, że mieszkam tu z wami?



Zachęcam do lektury Trylogii Sercowskiej. Z dumą, przyjemnością i radością objęłam książki patronatem medialnym. 

SZCZEGÓŁY KSIĄŻKI:
Autor: Weronika Pawlak
Oprawa: miękka
Ilość stron: 624
Data premiery: 18.02.2022
Wydawnictwo: Wydawnictwo Esprit



0 komentarzy

Prześlij komentarz

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.