29 lip 2019

CZY WIĘŹ Z DZIECKIEM MOŻE BYĆ ZBYT SILNA? O RELACJI MATKA-DZIECKO SŁÓW KILKA

Ostatnio zaczęłam jeszcze bardziej zagłębiać się w tematykę więzi z dzieckiem. Zainteresowanie to wynika z mocnego lęku separacyjnego, który towarzyszy nam już ponad jedenaście miesięcy. To nie tak, że takie zachowanie mnie przeraża czy przeszkadza, absolutnie nie. Zdaję sobie sprawę, że to naturalny etap i wymaga czasu, aby dziecko w swoim tempie przyzwyczajało się do prostego procesu, że mama wychodzi, ale i też wraca. Myślę, że przez taki okres czasu nauczyłam się dość dobrze organizować nasz dzień, aby wszystko ze sobą pogodzić - potrzeby dziecka oraz moje potrzeby - matki, kobiety, dziewczyny, która czasami ma ochotę po prostu na samotny spacer z słuchawkami w uszach i ulubioną muzyką. Trafiłam na bardzo ciekawe wpisy dotyczące tego jak radzić sobie z lękiem separacyjnym u dziecka, czego należy unikać i jak powinniśmy sobie radzić z niektórymi reakcjami malucha. Czytając wszystkie te ciekawe artykuły, pouczające i dające świetne przykłady rozwiązań, zaczęłam się zastanawiać od czego zależy, że jedno dziecko silnie przeżywa rozłąkę z matką, a drugie czasem nawet nie zauważa, że mama na chwilę wyszła i pewnie zaraz wróci. Czy to normalne zachowanie u dziecka, czy może zbyt silna więź i bliskość w relacji zaczyna przeradzać się w niezdrowe wplątanie? Czy właściwie można rozważać opcję zbyt silnej więzi w relacji matki i dziecka i czy powinniśmy w jakiś sposób wyznaczać granice?


BUDOWANIE WIĘZI

Pierwsze chwile


Jak wiemy, natura zaprogramowała nas tak, że czas tuż po porodzie jest szczególnie istotny dla relacji matka i dziecko. To chwile, kiedy są na siebie niezwykle otwarci. Wspólna droga do przywiązania rozpoczyna się od kontaktu "skóra do skóry" zaraz po narodzinach, kiedy to zapach oraz rytm serca mamy działa na noworodka kojąco i daje ogromne poczucie bezpieczeństwa. Od razu uspokoję mamy, które urodziły swoje dzieci za pomocą cesarskiego cięcia, kiedy to z powodów medycznych ten kontakt z reguły nie jest możliwy (to także mój przypadek): Wy także bez tej pierwszej próby nawiązania więzi możecie wspaniale zbudować bliskość ze swoim dzieckiem. Niestety często jest tak, że przywiązywanie rozumiane jest jako zjawisko "teraz albo nigdy". Czyli matki, które straciły szansę na kontakt "skóra do skóry" i tą bliskość w pierwszej godzinie życia dziecka czują ogromną pustkę i mylnie mogą sądzić, że ich wspólna relacja nigdy nie będzie tak wspaniała, jak mogłaby być. William i Marta Sears, autorzy Księgi Rodzicielstwa Bliskości uważają, iż dotyczy to przede wszystkim matek, które oczekują od siebie perfekcyjności we wszystkich swoich działaniach, a poród inny niż siłami natury mógł im taką koncepcję mocno zaburzyć. Istnieją jednak sposoby, które rekompensują matce oraz dziecku utracony czas i chwilową rozłąkę. Jeżeli matka nie może być z dzieckiem, to oczywiście powinien być tata. Może trzymać noworodka na rękach, głaskać nawet w inkubatorze, towarzyszyć mu i do niego szeptać. Mama nadrobi bliskość w nadchodzących godzinach poprzez tulenie, pierwsze próby przystawiania do piersi i późniejsze karmienie piersią, przytulanie, całowanie rączek, głaskanie.

Pierwszy miesiąc

Często jest tak, że rodzice nie chcą odwiedzin nikogo, nawet bliskiej rodziny przez pierwszy miesiąc życia dziecka. Uważają, że jest to czas wyłącznie dla nich (oraz starszego rodzeństwa) - poznają się, budują relacje, tworzą rodzinę, okazują sobie miłość. Nie chcą, aby dziecko czuło zapach, kogoś innego, niż zapach rodziców i nie chcą podążać za czyimiś wskazówkami, tylko za głosem własnego serca i instynktem, który właśnie się w nich narodził. Jest to tak zwany okres wicia gniazda. Najczęściej jest tak, że mama jest na urlopie macierzyńskim, ale dobrze jest, kiedy to tata ma także urlop ojcowski (czy też inny) i spędza pierwsze dni wraz z rodziną. Ułatwia to tacie nawiązanie mocniejszej relacji z noworodkiem. Warto zaznaczyć, że pomoc taty w pierwszych dniach życia dziecka jest nieoceniona. Dzięki temu, że zajmuje się maluszkiem, mama może odpocząć i dochodzić do siebie po porodzie. A jak wiemy - wypoczęta mama lepiej zajmuje się dzieckiem - ma więcej siły i energii do działania.

WIĘŹ = MIŁOŚĆ

Tyle już piszę o budowaniu więzi, a może warto byłoby nazwać po imieniu czym właściwie ona jest. Prócz oczywistego określenia, że więź to rodzaj przywiązania, połączenia czy dopasowania do drugiego człowieka to jest to także poczucie harmonii, dostrojenia, pragnienie bliskości, poczucie kompletności i przede wszystkim uczucie miłości.

Mówi się, że skok rozwojowy jakim jest lęk separacyjny, który występuje u dziecka świadczy o nawiązaniu silnej więzi z rodzicem, w większości przypadków z mamą. Pisałam już więcej na temat lęku separacyjnego TUTAJ. Gdy takie zjawisko ma miejsce, czyli brak mamy u boku dziecka powoduje jego niepokój i płacz, może się to spotkać z bardzo różnym odbiorem przez osoby trzecie. Młode mamy, które interesują się zachowaniami dziecka i wiedzą, że to naturalny proces, wpierają się wzajemnie i pocieszają, że to etap przejściowy, który oczywiście minie. Jest to czasem męczące, gdy maluch "wisi na nodze" przez cały dzień, ale z drugiej strony piękne, że mama jest dla niego całym światem, a jej ręce są dla dziecka bezpieczną przystanią. Osoby starsze natomiast, które nie miały pojęcia o skokach rozwojowych i pierwsze słyszą, że takie zachowania w rozwoju istnieją i są naturalne, komentują zazwyczaj, że matka tak sobie dziecko przyzwyczaiła. A bo po co z nim śpi, po co buja, po co tyle tuli, a dlaczego tyle czasu karmiła piersią? Sama jest sobie WINNA. Nauczyła to niech się męczy. Ciężko każdemu tłumaczyć z osobna, że takie reakcje u dziecka są jak najbardziej normalne. Jeżeli jednak mama odczuwa momentami, że potrzeby jej dziecka po prostu ją przytłaczają, powinna odnaleźć równowagę i przede wszystkim zadbać o siebie, aby później w odpowiedni sposób mogła zadbać o swoje dziecko. Jak to zrobić?

WYZNACZANIE GRANIC I SZUKANIE RÓWNOWAGI

Zrównoważenie potrzeb dziecka z potrzebami matki to bardzo istotna kwestia w nawiązywaniu wspólnej więzi. Dzięki równowadze możemy uniknąć wypalenia rodzica oraz dezorientacji dziecka, który momentami nie wie już jak się zachować, ponieważ nie zna tej zdrowej granicy, której z pewnością potrzebuje. Przykładowo, czujemy, że nie mamy dla siebie kompletnie czasu, ponieważ dziecko tak bardzo nas potrzebuje, że nie potrafimy skupić się na własnych potrzebach. Takimi potrzebami mogą być chociażby: wyjście do fryzjera, na zakupy, długa, odprężająca kąpiel, spotkanie z koleżanką. Natomiast, emocjonalne zasoby matki muszą codziennie być uzupełniane przez właśnie kojący czas dla siebie - chociażby 30 minut, w których nic i nikt Ci nie przeszkadza. Twoja regeneracja i chwila na zebranie myśli, pozwolą uniknąć Ci wkroczenia w relację, która może przerodzić się w niezdrowe wplątanie. 

ZDROWA WIĘŹ CZY NIEZDROWE WPLĄTANIE?

Wiemy już, że bliskość i przywiązanie to przede wszystkim miłość. Jak zadaje sobie pytanie, które od pewnego czasu mnie trapi - czyli czy ta więź może stać się zbyt silna - to zadam to pytanie w inny sposób - czy miłości może być zbyt wiele? 

Wydaje mi się, że kluczem do sukcesu zdrowej relacji jest właśnie ta równowaga potrzeb, zarówno matki jak i dziecka. Nie można powiedzieć, że kocha się zbyt mocno, tym bardziej szukać rozwiązania w zwiększaniu dystansu między matką a dzieckiem lub niereagowaniem na jego potrzeby, żeby się do nas trochę zraziło i "dało nam spokój". Jest także druga strona medalu - nie możemy czuć żalu, kiedy dziecko samo zacznie się od nas "oddalać", gdy etap lęku separacyjnego zacznie mijać. Dziecko, które zdrowo się rozwija, osiąga w pewnym momencie etap usamodzielniania, a my jako matki musimy wspierać go w tym procesie, a nie na siłę zatrzymywać przy nas. Jeżeli jednak nie umiałybyśmy się pogodzić z myślą, że dziecko od nas powoli się separuje i robiłybyśmy wszystko, aby przy sobie je zatrzymać celem tak zwanego "zagłaskania" to niestety możemy mówić o niezdrowym wplątaniu. Wówczas należy szukać pomocy profesjonalnej i pracować nad własnymi uczuciami.

Drogie Mamy.
Pamiętajmy, że nie istnieje idealny rodzic. Idealnie będzie, gdy będziemy robić to, co umiemy najlepiej, korzystając ze środków, które mamy do dyspozycji, wplatając w to uczucie, którym darzymy nasze ukochane dziecko. Myślę, że to skromny, ale najlepszy przepis na udaną, mocną relację.

4 komentarzy

  1. Witam. trudny to temat...A recept tyle ile jest dzieci i...matek. Być sobą tym dobrym sobą no i ta cierpliwość ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, pokłady cierpliwości to recepta na każdą udaną relację, nie tylko z dzieckiem :)

      Usuń
  2. Myślę, że więź między matką a dzieckiem nie może być zbyt silna. Bo tak, jak piszesz, miłości nigdy za wiele. Więź ta może być jednak czasem trochę zaburzona w jedną lub drugą stronę i pewnie wpływa na to wiele czynników. Lęk separacyjny w pewnym wieku jest czymś zupełnie naturalnym, gorzej, jeśli nie mija w określonym czasie. Kiedyś czytałam o teście na jakość przywiązania. W pewnym wieku dziecko powinno już rozumieć, że jeśli mama je zostawia, to na trochę, a potem na pewno wróci. Powinno chętnie się z nią żegnać i z radością witać, jeśli nie robi jednego lub drugiego, to znaczy, że ta więź może być trochę zaburzona. Ale to dotyczy dopiero dziecka półtorarocznego. Twoje jest, z tego, co piszesz, młodsze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matylda ma 15 miesięcy. Wiele źródeł podaje, że taki silniejszy lęk może być nawet do 2-3 roku życia. Zobaczymy jak to będzie wyglądać u nas :)

      Usuń

Dziękuję za zostawienie komentarza na moim blogu.